Miałam dzisiaj pisać o czymś innym, ale paczka, która
czekała na mnie od środy na poczcie pomieszała mi szyki.
Z Karoliną ohfaciq znamy się nie od wczoraj i już jedną
wymiankę robiłyśmy jakoś na początku roku. Już wtedy zapakowała karton po
brzegi i nijak miało się to, do rzeczy na które się umawiałyśmy. Tym razem
miało być inaczej, bo sama Karola zaproponowała, że umówimy się na konkretną
ilość rzeczy, żeby nie przegiąć z paczkami. Dostałam listę zakupów, kupiłam co
było trzeba zapakowałam w karton (wyszło ok. 1,5 kg z tego co wskazała waga na
poczcie) i wysłałam. Potem Karolina mi napisała ze jej karton dla mnie waży
prawie 2kg – no to wiedziałam, że jestem ugotowana, bo paczkę wysłałam jako pierwsza.
Paczka przyszła w środę, ale moje kompletne zamotanie w tym
tygodniu sprawiło, że dopiero dzisiaj mogłam ją odebrać. Kiedy ją otwierałam
już coś pięknie pachniało. Mmmm… co było w środku?
|
Już nic więcej by tam nie weszło... |
|
Pielegnacja: chusteczki do demakijażu, odżyka bez spłukiwania, dwa moje ukochane kremy do rąk (no to mam zapas:), mini krem do rąk idealny do torebki, bomba do kąpieli, u góry krem do rąk i paznoki a na dole olej do włosów |
|
Urocza żółta kosmetyczka, a w niej: |
|
Szampon i odzywka z Loccitane |
|
Lakiery: Barry M, Kiko I Beauty UK |
|
Troszkę kolorówki: paletka MUA, lakier , utrwalacz do pomadek i słynny korektor z Collection 2000 |
|
Zapachowo czyli sampler i podgrzewacze z Yankee Candle |
|
No i morze próbek! |
Karola, jak zwykle jesteś szalona i przegięłaś! Ale nie bój
się, ja Cię jeszcze znajdę w tym Londynie…
Cały czas trwa promocja na kolorówkę w Rossmanie i pomyślałam, że wejdę, może jeszcze coś wpadnie mi w oko. Wiało pustkami. Tzn. nie zrozumcie mnie źle –
szafy niby pełne, ale napalonych na zakupy klientek przy nich brak. Niestety w moim
osiedlowym Rossie brak było również rzeczy, którymi ewentualnie byłabym
zainteresowana czyli szafy Bourjois i
Maybelline Color Tattoo. W związku z tym wyszłam ze sklepu z tym:
Zmieniająca kolory świeczka z Air Wick – limitowana czarna
edycja. Miałam już te drugą wersje z limitowani o zapachu jesiennych liści.
Strasznie spodobał mi się ten bajer no i jak na świeczkę kupioną ot tak, bardzo
intensywnie pachniała. Świeczki te mają jedną znaczącą wadę – przez to, że mają
zatopione te diody zmieniające kolor to zostaje nam ok. 2 cm niewypalonego
wosku, co jest moim zdaniem dużo. Dlatego dzięki wsadzeniu świeczki na trochę do
zamrażalnika wyciągnęłam go w całości, połamałam aby uwolnić znajdującą się w
nim diodę i roztopiłam w kominku.
Po wpisach merczens na twittku postanowiłam spróbować też
świeczek Glade czyli dawnego Brise i wybrałam sobie zapach Only Love. Zobaczymy
jak się spisze. Na koniec dorzuciłam też kapsułki nawilżające z Rival de Loop,
bo nigdy nie próbowałam. I to by było na tyle. Uff…