Dałam się zmarketingować. Przyznaje bez bicia. Myślę,
jednak, że czasem trzeba wydać bez sensu parę groszy tylko po to, żeby poprawić
sobie humor.
Po przeczytaniu na FaceBooku, że w końcu można kupić zimowe
zapachy świec w Bath&Body Works długo się nie zastanawiałam, gdzie udam się
w drodze do domu. Stwierdziłam, że skoro trwa promocja i duże świece są o 20 zł
tańsze , zaryzykuję.
Wiem, że narzekałam iż ich świece słabo pachną, ale „chuć”
na wypróbowanie sezonowego zapachu była silniejsza. Wybrałam zapach Cinnamon Nut
Bread i wbrew pozorom jest to jeden z dwóch zapachów, które z tej sezonowej
kolekcji mi się spodobały.
Drugim zapachem jest Marshmallow Fireplace i jego nabyłam pod
postacią olejku do kominka. Czekam na swój nowy kominek (jak dotrze to na pewno
Wam go tutaj pokażę:) i twedy zapach pójdzie w ruch.
Po dłuuugiej drodze do domu czekała na mnie miła
niespodzianka. Prezent od Agnieszki, którą poznałam dzięki YT i której czasem
pomagam robić zakupy. Aga mieszka w UK i właśnie kilka dobroci z Wysp mi
wysłała.
Mój ukochany krem do rąk z Soap&Glory, masełko z
Nip&Fab, miniatura tuszu z Lancome, płyn dwufazowy z Helenki itp. Itd. Mnóóóóóóóstwo
próbek. Jednym słowem same dobroci.
A na widok tego zapiszczałam – Liz Erle Hot Cloth Cleanser i
muślinowa szmatka? Ja chyba śnieeee!:D Już się nie mogę doczekać testowania.
Na koniec Oleśka łamiąca swoje przekonania. Odkąd tylko buty
typu EMU stały się popularne powtarzałam, że nigdy ich nie kupie, bo to takie
bezkształtne bambosze. W tym roku jednak zima zaskoczyła Oleśkę i jako, że nic
w sklepach obuwniczych w normalnej cenie mi się nie podoba, postanowiłam kupić
coś na przetrzymanie. Padło na „bamboszki” które zamówiłam na Allegro za
zawrotną kwotę 30 zł (już z przesyłką) i mam zamiar dzielnie w nich śmigać aż
do stycznia.
W końcu nigdy nie mów nigdy!