czwartek, 30 września 2010

Szare porównanie: Essie Playa del platinum, Wibo Extreme Nails 81 i 65 ;)

Zabierałam się za napisanie tej notki od dwóch dni jak pies do jeża, ale w końcu nastała pełna mobilizacja i oto notka jest.


Specjalnie dla Iwetki przygotowałam porównanie moich szaraczków czyli:

Essie 718 Playa del platinum

Wibo Extreme Nails 81

Wibo Extreme Nails 65

Ten ostatni to mój najnowszy nabytek;)


Jak widać Wibo 81 jest najbardziej szaraczkowy, a nawet powiedziałabym, że wpada troszkę w niebieski . Natomiast Essie i Wibo 65 są połączeniem szarego z beżem co widać dopiero na takim pokonaniu, bo gdybym miała wszystkie paznokcie pomalowane jednym z tych kolorów pewnie powiedzielibyście, ze to zwykły szary.


Co do konsystencji i rozprowadzania to z Essie dalej mam problem:(. Jego struktura jest jakaś taka dziwna, ze przy pierwszej warstwie smuży się i jest transparentny, przy drugim kolor jest już super, ale konsystencja nie pozwala mi na wymanewrowanie pędzelkiem przy skórkach tak, żebym była zadowolona z efektu.

Zmieniłam natomiast zdanie odnośnie lakierów z Wibo. Moje pierwsze spotkanie z szaraczkiem nr 812 nie było najlepsze – stwierdziłam, ze ma beznadziejna konsystencje trzeba trzech warstw i w ogóle, a tym razem przyjemnie mnie zaskoczył. Nie wiem czy ja miałam lepszy dzień czy moje lakiery z Wibo go miały, ale naprawdę współpracowało mi się z nimi dużo lepiej niż poprzednio.

Gdybym miałą wybrać swój ulubiony to chyba bym nie potrafiła, bo kazdy z nich ma coś w sobie, ale jeśli marzy Wam sie ten Essie a nie macie za bardzo funduszy to polecam nr 65 z Wibo - jest ciut ciemniejszy, ale w gruncie rzeczy bardzo podobny;)

A Wam, który podoba się najbardziej?

niedziela, 26 września 2010

Makijażowo ;)

Dawno nie robiłam żadnego tutorialu, ale jakoś stwierdziłam, ze nie jest to moja mocna strona. Tym razem zmieniłam jednak podejście, bo o ten makijaż swego czasu miałam wiele próśb, więc pomyślałam sobie: a co tam, raz kozie śmierć!:)

Produkty, które użyłam w większości już dobrze znacie z innych moich filmików, ale na wszelki wypadek umieszczę Wam tutaj tę samo listę co pod filmikiem z tym makijażem

Użyłam:

- Podkład Maybelline Pure Liquid Mineral 040 Fawn
- Korektor w słoiczku NYX 03 Light
- Puder Dr Haushka
- Róż Elf Meilow Mauve
- Rozświetlacz Dazzle Dust Pearl Perle
- Baza pod cienie Urban Decay Primer Potion
- Brązowy cień do brwi z palety Sleek Storm
- Korektor do brwi Delia Glamour Fahion brązowy
- Cienie z palety Sleek Sunset -- żółto-złoty, pomarańczowy, brązowy i czarny
- Inglot Duraline
- Kredka NYX Jumbo Eyeshadow Pencil 604 Milk
- Tusz do rzęs Yves Rocher
- Pomadka Rimmel 070 Airy Fairy
- Błyszczyk Avon Glazewear Shine Tickled Pink









W zasadzie jedynym nowym dla Was produktem na tej liście jest puder rozświetlający Dazzle Dust produkcji Bonne Bell w odcieniu Pearl Perle, który można zakupić na stronie http://www.butik4girls.pl/. Powiem Wam, że w pierwszej chwili jak go zobaczyłam to przeraziła mnie ilość brokatu jaką w sobie ma. Okazało się jednak, ze wystarczy dobrze strzepnąć pędzelek zanim nałożymy go na twarz i już mamy całkiem fajny rozświetlacz na kości policzkowe i dodatkowo myślę, ze jako cień ten produkt może się spisać równie nieźle;)


Pozdrawiam Was serdecznie

Wasza TheOleskaaa

wtorek, 14 września 2010

How to look good in NUDE?:)

W kosmetykowym świecie kazdej z nas jest sporo tzw "muszęmieciów" czyli kosmetykowych klasyków bezk któtych teoretycznie żadna z nas nie może się obejść. Są nimi na pewno czerwona pomadka do ust, czarna kredka czy czerowny lakier .

Dla mnie takim ewidentnym "muszęmieciem" odkąd tylko bardziej zaczęłam interesować się makijażem i kosmetykami była pomadka nude. Niestety znalezienie tej jednej jedynej i idealnej nie należy jednak do najprostrzych.

Poniżej znajdziecie swatche pięciu pomadek pasujących do kategorii "cieliste", które znadują się w mojej kolekcji:

Zaczynałam od jednego z najtańszych wariantów czyli Miss Sporty w odcieniu 020 Strip-tease. Na początku byłam w niej zakochana i używałam prawie codziennie. Byłą to moja pierwsza pomadka po długim okresie raczenia swoich ust jedynie błyszczykami wiec nie miałąm za bardzo doświadczenia w tych szminkowych klimatach. Szybko zorientowałam się jednak, ze moja "misska" jest dość tępa w aplikacji i wysusza mi usta, a dodatkowo przecież jest perłowa, więc do klasyczności trochę jej brakuje;)
Kolejnym moim nabytkiem byłą polecona mi przez jedną z moich widzek Szminka z Manhattanu z serii Intense Moisture & Gloss w odcieniu 53 G. Ta obywatelka z daleka się błyszczy ma kremowe wykończenie zarówno jeśli chodzi o jej konsystenję jak i kolor. Posiada niestety jeden dość kluczowy minus - jej konsystencja jest również bardzo pudrowa i małę ziarenka tego pudru są dość wyczuwalne na ustach.

Jako trzecia do mojej kolkcji dołaczyła kultowa na YouTube pomadka Gosh w odcieniu 134
Darling. Kolor mnie zachwycił pomimo, że moim skromnym zdaniem bardziej nadaje się dla osób z jaśniejszą karnacją od tej, którą sama posiadam. Niestety jest to taka mała złośliwa kreatura która uwidacznia wszystkie najwet najmniejsze niedoskonałosci naszych ust a dodatkowo moje wargi troszkę przesusza.

Na końcu tego wyścigu znalazły się tzw. okrągłe pomadki z NYX, jedna w odcieniu 510 Echo a druga 522 Circe. Pierwsza jest jak na mój gust troszkę za ciemna do mojej karnacji aby wyglądałą na nude, ale przy innych zastosowaniach sprawdza się całkiem nieźle. Natomiast moim cielistym ideałem zdecydowanie jest Circe. Mój kolor, moja kosystencja, moja faworytka;)



A Wy macie swoją idealna pomadke nude? A może uważacie że cieliste usta są passe? Dajcie znać w komenyarzach;)
a tymczasem buziaki Robaki:*

piątek, 10 września 2010

Fioletowe porównanie czyli P2 vs. Basic




Dzisiaj powracam do Was z kolejnym postem pazurkowym.

Już od dawna planowałam zrobienie dla Was lakierowego porównania i wymiana z Madziooową stała się ku temu idealną okazją.

Nie wiem czemu, ale od samego poczatku jak usłyszłam na YouTube o marce Basic skojarzyła mi się ona z takim małym duplikatem P2.
Kiedy otworzyłąm paczkę od Madzi od razy pomyslałam, że ten fiolecik jest identyczny jak ten, który mam od Kseni z P2.

Myliłam się jednak. Nie są identyczne, ale na pewno bardzo bardzo podobne w kolorystyce.





Jak widać na zdjęciu obok lakier z Basic bardziej wpada w granat natomiast ten z P2 jest zdecydowanie bardziej śliwkowy




Poniżej wkleiłam kilka zdjęc, które były robione na różnych tłach i w różnych warunkach oświetleniowych. Mam nadzieję, ze to pomoże Wam dostrzec różnice, która jednak normalnie nie jest aż tak bardzo widoczna;)



















Jeśli chodzi o własciwości lakieró to ten z P2 jest zdecydowanie gestrzy i bardziej napigmentowany. Nawet przy jednej umiejętnie nałożonej warstwie można osiągnąć nim pełne krycie, co niestety z lakierem Basic jest niemożliwe. W jego przypadku czasem dopiero przy trzeciej warstwie nie ma prześwitów.


Trwałości tradycyjnie nie jestem w stanie skomentować, noszę go dopiero drugi dzien hihi;D
A jak Wam się podobają takie fiolety?
Czyż nie są to idelane kolory na zbliżającą się do nas wielkimi krokami jesień??

wtorek, 7 września 2010

TAGowana nananana po raz drugi;D


Po pierwszym TAGu dość szybko przyszło pora na drugi - tym razem baaaaaardzo bliski memu sercu;) Jednym słowem Muuuuuuuzyka!
Zasady są mega proste: mam podać dziesięc ulubionych piosenek i podać ich wykonawców. Nie wiem jak zmieszczę się w tej dyszce, ale muszę dać radę;)
Za tagowanie dziekuje ślicznie Agnieszce z bloga http://82inez.blogspot.com/
No to zaczynamy odliczanie;) [kolejność przypadkowa]
1. Daugtry "Over You" - bo odkryłam ją niedawno i utonęłam...;)
2. Michael Buble "Everything" - bo to mój ulubieniec już od paru lat i jest taaaaaki przystojny;D
3. Sylver "In Your Eyes" - bo kojarzy mi się z bardzo fajnym okresem w moim życiu
4. Mietek Szcześniak "Zaczekam" - bo ta piosenka jest dla mnie pozytywna dawką energii
5. Christina Aguilera "Fighter" - bo słucham jej żeby obudzić w sobie wojownika:)
6. Kuba Badach "Jedno słowo wystraczy" - bo taki adres miał mój pierwszy blog
7. Paramore "Decode" - bo taki mam dzwonek w telefonie:D
8. Linkin Park "In the end" - bo kocham ich od wczesnych klas liceum;)
9. Varius Manx "Najmniejsze Państwo Świata" - bo to piosenak moja i M, taka do pierwszego tańca:)
Kogo taguje? hm...
No to do dziełą dziewczyny - czekam na Wasze inspirujące notki;))
buziaki Robaki:*

sobota, 4 września 2010

Całowanie na słodko;)


Nie wiem jak Wy, ale ja gdzieś głęboko w środku wciąż czuję się małą dziewczynką i uwielbiam wszelakie słodkosci, różowowści, błękitności i cudowności;))
Jakiś czas temu wpadła mi w łapki ta przecudownej urody kosmetyczka napakowana słodkościami.

Jeśli mnie znacie, wiecie, że nie jest to mój smakersowy pierwszy raz;)

Zaczynałam od malinowego LipSmackera zakupionego w SuperPharm i ten niestety okazał się dla mnie kompletnym niewypałem. Nie pachniał ładnie, nie smakował - właściwie żadnen był z niego lipsmacker;) Później od jednej z moich widzek dostałam LipSmackera w postaci tubkowego błyszczyka i zakochałam sie w nim. Był słodziutki, pięknie pachniał i zużyłam go momentalnie. [zużyłam to za dużo powiedziane, bo jeszcze mi go troszkę zostało, ale trzymam go na "specjalne okazje";) ] Potem przyszła wymiana z Ksienią i dwa nowe smakowite sztyfty czyli Waniliowa Coca-cola i Sprite. Używałam ich na zmiane, z tym że Sprite poźniej poszedł w odstawkę, bo zauważyłam, że nadaje moim ustom trupioblady kolor.

Dzisiaj jednak opowiem Wam o kilku słodkich nowościach, które zagościły w mojej kosmetyczce i których używałam ostatnio praktycznie non stop.


Na pierwszy ogień idzie Błyszczyk do ust z formułą pielęgnacyjnego balsamu Lip LITES® Glossy Tint Cappuccino - o smaku cappuccino
Jak dla mnie ma on zapach gorącej czekolady pitej w małej dekadenckiej kawiarni gdzies na starówce. Pięknie się błyszczy, nadaje ustom bardzo delikatny naturalny brązowy odcień a przy tym świetnie je nawilża. Niestety w ogóle nie smakuje i dodatkowo ma bardzo delikatną strukturę. Dlatego też najlepiej wkręcać go w całości spowrotem do środka zanim nałożymy nakrętkę, bo dzięki temu łatwo unikniemy marnowania się produktu a nasze opakowanie nie bedzie nieziemsko ubrudzone. Cena tego produktu to 8,95 PLN.



Kolejni w kolejce są dwaj smackerowi bracia czyli Nawilżający balsam do ust BIGGY LipSmacker® Original Cotton Candy - wata cukrowa w megawersji XXL i jego mniejszy odpowiednik czyli Nawilżający balsam do ust Lip Smacker® Original Cotton Candy - wata cukrowa. Mówiąc szczerze rozmiar Biggiego mnie troszkę zszokował tak samo jak fakt ile od nowości jest tego wysuniętego sztyftu. To, co widzicie na zdjęciu obok to właśnie pierwotny rozmiar tego wielkoluda - bardziej nie da sie go już wkręcić do środka! To oznacza maksymalną ilość produktu i fakt, że nie bez kozery producent określił go mianem LipSmackera XXL.

Co do zapachu obu braci to jest on bardzo przyjemny, aczkolwiek nie jestem przekonana, iż tak własnie pachnie wata cukrowa. Smak jest delikatnie słodki, co dla osoób lubiących mocniejsze smakowe doznania może być minusem. W moim przypadku jednak nie ma to wpływu na ogólną ocenę produktu, która jest jak najbradziej pozytywna. Watowo-cukrowy smakołyk kosztuje 7,99 PLN a jego starszy brat na chwilę obecną ze względu na trwającą promocję 13,90 PLN, więc jesli komuś z Was marzy Ci się ten wielkolud to nawet się nie zastanawiajcie, bo okazja do zakupów jest idealna;)



Teraz przyszłą pora na telesfora, jak to mawia moja rodzicielka, a mianowicie na przedstawienie Wam mojego absolutnego ulubieńca z całej słodkiej różowej paczki czyli Błyszczyka Lip Smacker® Star Glaze™ Bubble Gum Pink - różowego błyszczyka z aplikatorem o zapachu i smaku balonowej gumy do żucia

Ten mały słodziak zauroczył mnie od początku. Pachnie autentyczną gumą balonową i tak też smakuje. Wprost nie można powstrzymać się od oblizywania i dlatego w żaden sposób nie mogę wypowiedzieć się na temat jego trwałości;)) Ma delikatny różowy kolor, który na ustach wypada dość transparentnie. Nadaje piękny błysk i świetnie nawilża, a przy tym w ogóle się nie klei. Na chwilę obecną jest to mój błyszczykowy ideał. Koniec i kropka. ;) Jego koszt to na chwilę obecną 18,99 PLN

Dla tych z Was, które lubią gadżety a przy tym cenią sobie, jesli balsam do ust ma w sobie filtry ochronne zdecydowanie polecam Ochronny balsam do ust z filtrem słonecznym faktor 24 Lip Smacker® SPF 24 Strawberry Splash - truskawkowy.
Pachnie bardzo interesująco, bo oprócz truskawki ja wyczułąm w nim nutki zapachu poziomek. Świetna jest w nim tak skówka z zawieszką, która można przymocować chociażby do telefonu.
Duży atut tego balsamu to filtr SPF 24 chroniący nasze usta przed promieniowaniem UVA i UVB.
Po prostu must-have na lato! Za niego zapłacicie w promocji 7,63 PLN


Na końcu przedstawiam Wam tego oto maluszka czyli Smakowity błyszczyk w kulce Rolly Lip Smacker® Berry Strawberry - truskawkowo - jagodowy.
Ten osobnik zaskoczył mnie pozytywnie drobinkami, które się w nim znajdują a także metalową kulką, która się go aplikuje, a z którą miałam styczność po raz pierwszy. Ma bardzo przyjemny delikatny zapach i smak. Jednak jego trwałość jest praktycznie żadna, ale to wynika pewnie z konsystencji delikatnego olejku, którą posiada. Koszt tego błyszczyka to 9,95 PLN.


LipSmackery już od ładnych paru lat są znane w Stanach Zjednoczonych. Podbiły serca zarówno zwykłych ludzi jak i osób, które czasem potrzegane są jako niezwykłe czyli celebrytów. Wielu z nich ma swoje ulubione smaki, o czym otwarcie mówią w wywiadach. Skoro taki mały przedmiot, niewielki kosmetyk może sprawić, że poczujemy się jak gwiazda to czemu by nie mieć swojego smackerowego ulubieńca.
Zajrzyjcie na strone Butik4Girls i znajdźcie swojego faworyta. Ja mam już kilku;)
Przesyłąm wyjątkowo słodkie buziaki
Wasza TheOleskaaa:*
O mnie

© TheOleskaaa Dostosowanie szablonu: one little smile